Zew kruka - Ed McDonald

Ryhalta Galharrowa niełatwo jest zabić. Atak Królów Głębi, piesza wędrówka przez Nieszczęście - żadna krwawa potyczka nie jest w stanie go powalić. Jego muskuły, ogromna sylwetka oraz parszywa reputacja są niezniszczalna tarczą przeciwko całemu złu świata.
To tak w skrócie jeśli chodzi o fabułę. ;)
Minęły cztery lata od ostatniego ataku nieśmiertelnych bóstw  na Łańcuch, wszyscy liżą rany po jakże krwawej potyczce, miasta odbudowują się, a wśród mieszkańców wyrasta nowy kult Jasnej Pani- dziwnego świetlnego zjawiska. Ryhalt oprócz chlania na umór oraz obijania się opłakuję Ezabeth Tanze, ukochaną, zmarłą podczas szturmu na Maszynerię Nalla. Wydaję się, ze wszystko wraca do normy, kiedy z nieba zaczynają spadać świetlne pociski napływające z Nieszczęścia. Bohater po raz kolejny staje przed wyzwaniem, musi wkroczyć do nieprzyjaznej krainy, by uratować Valengrad i jego mieszkańców.  Na dodatek ze skarbca Wroniej Stopy - Bezimiennego pana Galharrowa- ginie nad wyraz cenny przedmiot i jeśli bohater szybko go nie znajdzie czeka go wyjątkowo parszywy los. Koszmar który go już raz nawiedził powraca ze zdwojoną siłą, a walka wkracza na nowy niebezpieczny poziom.
"Zew kruka" to druga część przygód niesamowitego kapitana Czarnoskrzydłych. Po raz kolejny mamy możliwość spotkać 'uroczych' bohaterów - Nenn, Ryhalta, Tontę czy Maldona - w nietypowych sytuacjach czy zdarzeniach wymykających się logice pojmowania świata. Kapitan Czarnoskrzydłych ma niełatwe życie, o czym przekonujemy się niemal na każdej stronie książki. Jak wspomniałam wcześniej żadna broń czy toksyczna kraina nie uśmierca go, a ja miałam wrażenie jakbym oglądała fantastyczne przygody Rambo-Ryhalta w krainie Roboli.
Druga cześć serii utrzymała poziom niedorzeczności i wspaniałości wykreowanego świata, bohater bawi tak samo jak w części pierwszej, wręcz zyskuje w naszych oczach, a Nieszczęście- kraina powstała w wyniku destrukcyjnych działań Wroniej Stopy- jest równie chora i nieprzewidywalna, przez co zaskakująco wspaniała. Zabawę miałam przednią, krew bryzgała wszędzie, głowy i członki wesoło latały w powietrzu.
Jeśli polubiłeś "Czarnoskrzydłego"( zajrzyj tu  ) nie znudzisz się podczas lektury kontynuacji przygód Ryhalta. " Zew kruka" momentami rozbawił mnie do łez, chwilami zmroził nieprzewidywalnymi zwrotami akcji. Jednak to chyba dialogi bohatera przekonały mnie do tej książki najbardziej. ;)
Trudno, kurwa. Nie ma co się pierdolić, trzeba zaryzykować. Kiedy została ci tylko jedna płytka, wykładasz ją na ślepo i modlisz się, żeby los dał ci szóstki.*
O dziwo Ryhalt zawsze wyciągał szóstki. I pamiętajcie :
 (...)nawet mając wsparcie diabłów, nieśmiertelnych, Królów Głębi albo samych Duchów Nienawiści, nie warto wkurwiać Czarnoskrzydłych...**

"Zew kruka" Eda McDonalda znalazłam pod choinką wraz z innymi książkowymi cukiereczkami. Już nie mogę się doczekać kiedy sięgnę po kolejne!
Na zdjęciu prezentują się:
"Demonolodzy. Ed i Lorraine Warren" - Gerald Brittle
"Korona Przeznaczenia" - Monika Magoska-Suchar, Sylwia Dubielecka 
"Zew kruka"- Ed McDonald (wiadomo, przeczytany)
"Yūrei. Niesamowite duchy w kulturze japońskiej" -  Zack Davisson
 Na Wesołych Świąt jest już za późno, w takim razie życzę Szczęśliwego Nowego Roku. ;)

*- str. 256
**- str. 371

Komentarze