Świat Mii Corvere ma dwa główne filary - krew i śmierć. Odkąd zaczęła szkolenie w Czerwonym Kościele by móc stać się Ostrzem Naszej Pani od Błogosławionego Morderstwa kostucha nie odstępuje jej na krok. Bohaterka otrzymuje tytuł na który tak ciężko pracowała, jednak okazuje się, że dla innych zabójców to za mało. Twierdzą, że nie jest go godna, zdobyła go nieuczciwie i mimo nieukończenia prób może nosić miano Ostrza.
Mia musi stanąć do walki z własnym sumieniem, nowymi obowiązkami oraz planem zemsty snutym od tak wielu lat. Okazuje się również, że łono Czerwonego Kościoła nie jest ani trochę przyjazne i między mury ma gęsto powtykane tajemnice oraz spiski. Bohaterka wraz ze swoimi cienistymi towarzyszami porzuca nowo poznany świat zabójców i rusza w podróż, która ma zakończyć jej cierpienie, ziścić jedyne marzenie - śmierć konsula Scaeva i kardynała Duomo z jej rąk. Postanawia stać się kimś w rodzaju gladiatora. Sprzedając siebie do niewoli, ucieka przed Czerwonym Kościołem, jednocześnie dopełniając wcześniej złożonej obietnicy, kiedy straciła wszystkich bliskich. Stawia kroki na nowej drodze, jeszcze brutalniejszej niż ta wcześniej obrana. Odkrywa, że wśród gladiatii nie ma miejsca na finezję, liczy się dobrze wbita stal.
"Tak teraz wyglądał jej świat. Życie i śmierć, które oddzielało od siebie tylko uderzenie miecza. A z każdym takim uderzeniem znajdowała się bliżej zemsty. Nie było miejsca na nic oprócz wrogów "Naglący problem nieznajomości własnej natury - natury pomrocza - rośnie, gdy Mia trafia jako niewolnica do domu dominy Leony i spotyka tam kogoś podobnego do siebie. Jednak nic w życiu nie jest proste i każdy dzień przynosi więcej pytań niż odpowiedzi. Tak jak Lord Cassius w żaden sposób nie pomógł Mii, tak i nowy bohater okazuje się ucieleśnieniem tajemnic. Postaci w książce przewija się naprawdę wiele, lecz nie są one byle jak skreślone przez autora. Są indywidualności ( czempioni) posiadające niezwykłą szybkość, celność czy siłę, ale i dostrojoną do reszty osobowość , na pewno nie nudną i pozostawiającą ślad w pamięci. Kocham książki, gdzie nie tylko bohater wzbudza skrajne emocje, lecz reszta ekipy nie pozostaje za nim daleko w tyle. Staram się nie spoilerować, więc tak zawile wychodzi. :D
Mia posiada zdolność przemieszczania się za pomocą cieni, oraz dziwnych cienistych przyjaciół spijających jest strach. Czyli krótko mówiąc, jest niezwyciężona niczym sam bóg. O ile nie stoi w prażących potrójnych słońcach. Umiejętność władania ciemnością jest genialnym pomysłem , a dodanie do niej demonów z cienia stworzonych przyprawia o zawrót głowy. Nie oderwiesz się od "Bożogrobia", ponieważ Twój cień już dawno przykleił się do tamtego świata i nie masz wyjścia, musisz zanurkować w oceanie krwi.
W "Nibynocy" urzekły mnie przypisy w przypisach i na przypisach, dlatego brakowało mi ich w części drugiej, jest ich mniej, lecz są bardziej ucieleśnione. Zupełnie jakby kot z cienia szeptał ci do ucha nowo zasłyszane plotki, legendy, opowieści...
A co z akcją? Pędzi szybciej niż Grażyna do spożywczego późną sobotą przed niedzielą bez handlu. W żadnej z dwóch części nie wiało nudą. W "Bożogrobiu" sceny walk są praktycznie na każdej stronie. I dlatego tak kocham Jaya Kristoffa! Uwielbiam czytać malowniczo napisane przez niego sceny batalistyczne. Są żywcem wyjęte z filmu. Stal śpiewa w naszych głowach, a krew, niczym deszcz, zmywa grzechy i czyni z nas niezwyciężonych. Podobnie jest z wątkiem miłosnym. Przyznam, że w tej części nasza morderczo urodziwa bohaterka zadziwiła mnie swoją seksualnością. Myślałam, że jest stuprocentową hetero, a tu proszę, zapłonęłam żywym rumieńcem czytając o jej podbojach z kobietami. Niemal słyszałam ich szepty. Jeśli umiesz pisać o seksie, to każda scena wywoła pożądliwe reakcje. A Jay Kristoff ma do tego smykałkę.;0
"Nie.Jay Kristoff jest wyjątkowo trafnie przewidującym łotrem. Zaplanował nawet emocje jakie będą targać nami pod koniec czytania "Bożogrobia". U mnie wyglądało to mniej malowniczo:
Słyszę jak wypowiadasz to słowo, jakbyśmy siedzieli razem w jednym pokoju. Widzę cię , jak pochylasz się nad tomem w rękach z marsem na czole i przekleństwem w ustach, jakby kałuża z cienia u twoich stóp była mną.
Nie, powtarzasz znowu."
Ja pie..... Tylko nie to...;0
Zacni przyjaciele książka ta jest majstersztykiem. Kocham i nienawidzę bohaterów, ubóstwiam i brzydzę się morzem przelanej krwi, skanduję ' śmierć ' i drżę o losy gladiatii, dzierżę zwycięsko miecz i odrzucam go natychmiast po dokonanej rzezi. Wszystkie sprzeczności wiążą czytelnika w taki ciasny supełek, nie rozplątując go aż do samego końca. "Nibynoc" dzięki swej głównej bohaterce skradła me serce, natomiast "Bożogrobie" porwało z fotela i poniosło wraz z tłumem w stronę areny walczących. Jeśli miałabym oceniać obie części, ta druga robi wrażenie bardziej dopracowanej (?) Może dlatego, że sceny pojedynków gladiatorów swoją epickością dorównały wielkim kasowym produkcjom ( Deadpoola 2 ktoś oglądał?).Polecam wszystkim gniewnym ludziom.;) Z tą książką z pewnością odreagujecie swą złość. Przelaną krwią...
Cukiereczek dla wytrwałych.;)
"Niebo daje nam tylko jedno życie, ale dzięki książkom przeżywamy ich tysiące."
Komentarze
Prześlij komentarz