Wyspa niebieskich lisów - Stephen R. Bown

Ostatnio wracam do czytana książek o tematyce podróżniczej. Tym bardziej gdy na rynku pojawiają się takie wspaniałości jakie prezentuje nam Wydawnictwo Poznańskie. Należę do osób, które chętniej czytają o tym co było kiedyś, niż o tym co dzieje się teraz. W sumie to od zawsze wyprawy największych odkrywców pobudzały moją wyobraźnie. Kilka miesięcy temu podróżowałam niezbadanymi  szlakami Ameryki razem z Lewisem Clarkiem w książce Stephena E. Ambrose'a. Kręciłam głową z niedowierzaniem, kiedy mój wzrok chłonął trudy podróży, z lękiem śledziłam poczynania grupy. To doprowadziło mnie do smutnej myśli, że gdy ci ludzie decydowali się na taki los -  los odkrywcy - z góry skazywali się na zagładę. Nie inaczej było w przypadku Vitusa Beringa - dowódcy jednej z najtragiczniejszych i najbardziej przerażających przepraw w dziejach żeglarskich i wypraw arktycznych. Stephen R. Bown zabiera nas w niezbadane tereny Syberii oraz Alaski, wraz z nim i wybieramy się na poszukiwanie Dużej Ziemi.


To co pchnęło Cara Piotra I do powołania do życia Pierwszej Wyprawy Kamczackiej (1724-1730) była chęć pokazania Rosji jako kraju potężnego, prężnie działającego, a nie zacofanego i biednego. Dzięki tej wyprawie Rosja miała stać się jednym z najpotężniejszych państw Europy, miała być symbolem przebudzenia Imperium Rosyjskiego.
Ekspedycja zapoczątkowana przez Cara Piotra I rozwinęła się jednak później, prowadzona przez jego następców tronu - gdyż imperator zmarł młodo - została konsekwentnie przekuta w czyn przez Duńczyka Vitusa Beringa, któremu zabrała ostatnie lata życia. Wielka Ekspedycja Północna (1733-1743), zwana też Drugą Wyprawą  Kamczacką, kosztowała pół miliona rubli, swoimi osiągnięciami dorównywała rezultatom słynnych wypraw takich odkrywców jak James Cook czy Lewis i Clark. Jej zadaniem było sprawdzenie fauny i flory Syberii, budowa rosyjskich osad na Kamczatce czy rozbudowa Ochocka. Miała  na celu sprawdzenie czy Azję i Amerykę łączy ląd, oraz zapoczątkować handel między tymi mocarstwami. Ekspedycja liczyła ok. 3 tyś. ludzi - naukowców, sekretarzy, studentów, tłumaczy, artystów, badaczy, oficerów marynarki, żeglarzy, żołnierzy i rzemieślników. Z logistycznego punktu widzenia była ogromnym przedsięwzięciem!

Jednak od początku Wielką Ekspedycję Północną prześladował pech. Cała wyprawa była błędnym kołem dyplomatycznych zabiegów, oszustw i walk o własne interesy.
Chęć poznania tego co kryło się dalej niż człowiek poznał niosło ze sobą ogrom niebezpieczeństw... i cierpienia. Walki nie toczono tylko między ludźmi, ale też z ekstremalnymi warunkami klimatycznymi, nieznanymi wodami, prądami czy oceanicznym wiatrem. Walczono o każdy krok, kiedy członkowie ekspedycji obciążeni ładunkiem przedzierali się przez niedostępne lasy i błota czy rzeki, pokonując tysiące kilometrów. Ówczesne mapy wykonane przez europejskich kartografów dawały tylko mgliste wyobrażenie terenów które pokonywała wyprawa Beringa, a sama Kamczatka była spowita folklorem i domysłami. Nic nie było pewne, ale to nie zrażało wielkiego podróżnika jakim był Vitus Bering. Mężczyzna ten większość swojego życia spędził na morzu, jego świat opływała woda i liczyło się tylko to co jest przed nim, to co jeszcze nieodkryte.

Książkę Stephena R. Bowna czytałam z marsem na czole. A ten mars pogłębiał się wraz z rozwojem faktów. Z wielkim przejęciem przyjmowałam do wiadomości historię wyprawy, ale kiedy trafiłam na rozdział, który wyjaśnia nam tytuł książki, miałam ochotę strząsnąć z siebie ten bezmiar cierpienia jaki dotknął Beringa i jego ludzi. Tytułowe zwierzaki, niebieskie lisy (odmiana lisa polarnego) są jedynie ładne i przyjazne z nazwy. Kiedy wyprawa utknęła na ich wyspie, te małe szkodniki kradły żeglarzom dosłownie wszystko : buty, narzędzia, ubrania, skóry swoich pobratymców, a nawet ich mięso. Zjadały też zmarłych, obsikiwały każdy kąt- nawet żyjących - konających w norach wydrążonych w piasku. Nękani przez szkorbut i niebieskie lisy członkowie ekspedycji nie widzieli dla siebie żadnej nadziei i ginęli masowo. Strasznie to się czytało.

Uważam, że takie książki jak "Wyspa niebieskich lisów"  są nam potrzebne. Dają  wgląd w przeszłość - to jakimi prawami się rządziła, jaka była ludzka mentalność, jak postrzegano świat, czym się kierowano, co było najważniejsze, gdzie leżały granice i priorytety. To wspaniały dar dla nas byśmy mogli zrozumieć tych ludzi, tych największych ludzi, i zobaczyć jak rozwijała się ich historia i co popychało ją do przodu.


Po przeczytaniu książki Stephena R. Bowna smutny wniosek nasuwa się sam - w przypadku śmierci nie liczy się Twoja ranga czy status społeczny. Wszyscy na  Wyspie Beringa umierali tak samo, w cierpieniu i beznadziei. Najgorsze jest to, że nigdy nie poznamy wersji odkrywcy, on sam nie mógł opowiedzieć o swoim największym osiągnięciu. Zmarł przysypany piaskiem, wśród ujadania niebieskich lisów.

Powiem szczerze, że "Wyspa Niebieskich lisów" to wstrząsająca książka. Po przeczytaniu dałam sobie chwilę na walkę z wyobraźnią. Trzy wieczory spędziłam nad tą historią i wiem, że zostanie ona w mojej pamięci na długo. Samą książkę czyta się naprawdę szybko, sprzyja temu fajna czcionka oraz lekkość pióra autora. Rozbudowana bibliografia daje nam pole na własne poszukiwania oraz poszerzanie wiedzy w tym temacie. Fajnym i bardo potrzebnym rozwiązaniem są mapki na początku, podczas lektury nieraz do nich wracałam. "Wyspa niebieskich lisów" jest upstrzona fotografiami oraz ilustracjami. To doskonałe urozmaicenie i bardzo pożądane w książkach takiego typu.

Fani wypraw odkrywczych muszą sięgnąć po tę książkę. Doskonała zarówno pod względem wizualnym jak i tekstowym. Wspaniała przygoda po mroźnych wodach, twardych deskach statków, tych odmętach historii, które odgrywały ważną rolę w zrozumieniu świata. Ta książka jest pełna niejednoznacznych postaci - sam Bering stawia nam wiele znaków zapytania - ale postaci, które przyczyniły się do poznania miejsc, które były jedynie mglistym zarysem. Odwaga członków Ekspedycji jest niesamowita i nie do uwierzenia dla takiego zwykłego czytelnika jak ja. Nadal nie mogę ogarnąć umysłem wielkości tego przedsięwzięcia, ale oczami wyobraźni widzę sznurek ludzi niosących ogromny dobytek i podążających za człowiekiem, który obiecuję sławę i bogactwo.
"Wyspa niebieskich lisów" to wehikuł czasu. Zastanówcie się dwa razy czy chcecie z niego skorzystać. Ja podjęłam wyzwanie i nie żałuję.
Polecam.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu i Portalowi Bookhunter.pl. Tam też znajdziecie moją recenzję. Link poniżej.
https://www.bookhunter.pl/recenzja/4509/wyspa-niebieskich-lisow-legendarna-wyprawa-beringa


"Wyspa niebieskich lisów. Legendarna wyprawa Beringa "- Stephen R. Bown 
Wydawnictwo : Poznańskie
 Liczba stron :385
Data wydania: 25 marca 2020
Moja ocena: 9/10💙

Komentarze