W poszukiwaniu granic Ameryki. Wyprawa Lewisa i Clarka - Stephen E. Ambrose

Chyba każdy z nas ma w sobie coś z podróżnika. Tylko nie każdy dąży do tego by nim zostać.
Na kartach historii zapisało się wielu ludzi, którzy odnaleźli w sobie właśnie tego bakcyla i postanowili zrobić coś po raz pierwszy.
Przepłynąć Ocean.
Okrążyć świat.
Przebyć kontynent północnoamerykański ze wschodu na zachód.
Takiego człowieka poznałam dzięki książce Stephena E. Ambrosa i mogę Wam o nim trochę opowiedzieć.

Wiecie czym jest terra incognita ? To ziemia nieznana. Dawnej tak nazywano tereny, których nie było na mapie. Meriwether Lewis wraz z swoim przyjacielem Williamem Clarkiem w 1803 roku wyruszyli na wyprawę w niezbadane  przez nikogo tereny - dzikie, piękne i nie skalane przez białego człowieka.

Thomas Jefferson był przedsiębiorczym prezydentem. 4 lipca 1803 roku zakupił od Napoleona terytorium zwane Luizjaną. Tego samego roku wysłał ekspedycję badawczą, która miała odnaleźć najkrótszą i najdogodniejszą drogę między USA a Pacyfikiem, oraz zbadać i opisać faunę oraz florę nabytych terenów. Lewis miał to szczęście, że był protegowanym prezydenta.  Jego ścieżka życiowa była nacechowana ciągłym wędrowaniem, więc był pierwszą osobą, która została poproszona o koordynowanie takiego przedsięwzięcia. Plantator, żołnierz, sekretarz prezydenta - Meriwether Lewis był człowiekiem, który zwykle zdobywał czego chciał, a ta podróż była jego marzeniem.
Tak wiec z zaufanymi ludźmi wyruszył poznawać świat do tej pory zamknięty przed innymi.

Ci ludzie przebyli góry, obserwowali wodospady, burze, plemiona Indiańskie nieskażone kontaktem z białym człowiekiem... robili wszystko dosłownie po raz pierwszy. Lewis katalogował napotkaną faunę i florę, wypychał zwierzęta, przeprowadzał obserwacje astronomiczne. (To on odkrył pieska preriowego). Ci kapitanowie jako pierwsi opisali plemiona z Gór Skalistych, dokonali przełomowych odkryć etnograficznych.
"Lewis i Clark byli tak wolni jak Kolumb, jak Magellan  - mieli spisać się, polegając wyłącznie na własnym rozumie i zdolnościach."
 Wyprawa nie była łatwa. W świecie gdzie jakość dróg waha się od złej po koszmarną, gdzie jest ich niewiele, zwłaszcza na zachodzie, za górami, bo tam istniały tylko szlaki. Nie było szybszego środka transportu niż koń, a przewożenie czegoś cięższego niż list zajmowało minimum dwa miesiące. Żywność członków wyprawy stanowiła częściowo suszona zupa, whisky i tytoń. Brak warzyw, zakażone bakteriami mięso, brudna woda i ukąszenia komarów przyczyniały się do częstych chorób. Malaria zbierała wtedy ogromne żniwo, bo ludzie nie znali przyczyny jej przenoszenia.
Ujmując to najprościej, to że wyprawa w 1806 roku zakończyła się sukcesem zakrawa o cud, biorąc też pod uwagę rdzennych mieszkańców Ameryki, którzy niekoniecznie chcieli uznawać Jeffersona za swojego nowego ojca.

Książka Stepnena E. Ambrose jest wspaniałym dziełem ukazującym ogromną odwagę ludzką, czasem głupotę i brawurę, Amerykę czasów Jeffersona oraz świat wielkich odkryć. "W poszukiwaniu granic Ameryki" to przewodnik po miejscach i wydarzeniach, które przeszły do historii.


 Cytowane przez autora dzienniki Lewisa i Clarka stanowią wzór wszystkich późniejszych pism na temat amerykańskiego Zachodu.
Stephen E. Ambrose w doskonały sposób przybrał role narratora, ukazał burzliwy życiorys Lewisa, który w wieku 33 lat był najsłynniejszym człowiekiem Filadelfii, a na jego cześć organizowano największe w stolicy bale. Z wyjątkowych pietyzmem wytłuścił to co potencjalny czytelnik powinien dowiedzieć się na temat uwielbianych kapitanów. W rzetelny sposób przedstawił etapy wyprawy, ale i późniejsze smutne losy Lewisa - jego awans na gubernatora Luizjany i samobójczą śmierć. Pokazał co pchnęło tego słynnego podróżnika do tego miejsca w którym się znalazł, jak wyglądało jego dzieciństwo i świat w którym dorastał.

Jako czytelnik czułam się członkiem ekipy Lewisa i Clarka, przeżywałam wszystkie ich przygody jakby były moimi własnymi. Moi Drodzy nuda Wam nie grozi. Wiele wyniosłam z lektury nauczyłam się sporo nowych rzeczy, byłam niczym encyklopedia, co rusz karmiłam swego męża informacjami zaczytanymi z książki.
Byłam i jestem pod wrażeniem bystrości umysłu Lewisa, jego szybkiej przyswajalności materiałów i aklimatyzacji w nowym otoczeniu . Ale przede wszystkim odwagi - taka jak jego nie była często spotykana.
Sporo dowiedziałam się też na temat Ameryki Jeffersona. Jeden cytat wyjątkowo zapadł mi w pamięć.
"Gdy Jefferson czy młodzi Wirgińczycy, jak Lewis i Clark, patrzyli na Indianina, widzieli w nim szlachetnego dzikusa, gotowego, by przemienić go w cywilizowanego obywatela. Gdy patrzyli na Murzyna, widzieli w nim coś niższego niż człowiek, a wyższego niż zwierzę. "
Książkę polecam wszystkim podróżnikom, tym którzy na co dzień pokonują wiele kilometrów, ale i takim błąkającym się po atramentowych światach, żądnym przygód małym i wielkim odkrywcom.
Z literaturą podróżniczą miałam wiele wspólnego parę lat wcześniej, więc powrót na stare śmieci był wyjątkowo przyjemnym doznaniem. Jest nad czym się zachwycać, nad czym myśleć... co tu dużo mówić, musicie przeczytać "W poszukiwaniu granic Ameryki". To wspaniałe świadectwo niezwykłych czynów.

Dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu i portalowi Bookhunter.pl za możliwość przeżycia tych wszystkich przygód.

"W poszukiwaniu granic Ameryki. Wyprawa Lewisa i Clarka" - Stephen E. Ambrose 
Wydawnictwo: Poznańskie 
Liczba stron:718  
Data wydania: 16 października 2019

Komentarze