" O chłopcu, który rysował potwory" - Keith Donohue

Mały Jack Peter Keenan miał ciężki wypadek jako dziecko - on i jego kolega Nick omal nie utonęli w oceanie. Od  tamtego czasu chłopiec  nie wychodzi z domu. Zamknięty w czterech ścianach tworzy potwory, rysuję je dniami i nocami. Fobia Jacka przed opuszczaniem domu przekłada się na życie rodziny Keenan. Holly, matka chłopaka, szuka pomocy wszędzie, chce uratować dziecko przed szaleństwem i zamknięciem. Ojciec Tim ma inne podejście niż jego żona. Nie przyjmuję do wiadomości, że z Jackiem jest źle. Rodzinny dramat pogłębia się gdy w okolicy pojawiają się osobliwe stworzenia, wielkie wściekłe psy i ...duchy. Od strony oceanu słychać dziwne odgłosy, na plaży Tim widuję białe, niematerialne postaci. Mężczyzna zaczyna gorączkowo poszukiwać niezwykłych i bardzo możliwe, że również nierzeczywistych anomalii w okolicy co niesie ze sobą niebezpieczeństwo. Nikt nie podejrzewa, że tylko Jack wie co się tak naprawdę dzieję. Jedynie japońska gospodyni katolickiego księdza wydaję się rozumieć chłopca. Czy zdoła mu pomóc? Nick, przyjaciel Jacka, dostrzega zło jakie krąży nad rodziną, jednak i on nie może uciec przed nadchodzącym niebezpieczeństwem.

 Zacznę od tego, że książka ma fajny opis, który sugeruje mroczny klimat. Ocean, potwory, duchy, choroby, dziwne dzieci i japońskie uzdrowicielki... No ale blurb ma się średnio do treści. Akcja książki jest jak najbardziej poprawna - cała historia jest poprawna - ale to za mało. Klimatu brak a główny bohater  bardziej irytuję niż straszy. Podobnie potwory Jacka. Od samego początku praktycznie domyślałam się zakończenia , co smuciło mnie ogromnie, ponieważ w książce znalazły się hardkorowe sceny. Szkoda, że nie mogę ich opisać, a należą do tych głęboko zapadających w pamięć.

Co bardzo nie spodobało mi się w powieści to niepotrzebne dygresje o podtekście typowo seksualnym. Po co w książce o charakterze familijnym, bo tak ją odebrałam, są opisywane - z obleśnymi szczegółami - narządy płciowe czy akty ? Ja się pytam, po co ?!  To zabiło całkowicie przyjemność z czytania, po prostu nie zrozumiałam takich odskoczni i nie rozumiem nadal. Brakowało mi również mroku, takiego napięcia nie opuszczającego nas podczas czytania. A po zapoznaniu się z opisem spodziewałam się czegoś lepszego. Szkoda potencjału, bo książka jest dobra. Choć nie wybija się niczym szczególnym pośród już tak zaawansowanej ilości pozycji o podobnej tematyce.

Całość, jak dla mnie, uratował Nick, przyjaciel Jacka. Bez niego i jego historii nie wiem czy chciałabym doczytać książkę do końca. Jako jedyny nie został potraktowany przez autorkę schematycznie. Tak po troszku kibicowałam mu podczas niebezpiecznych sytuacji.
Książkę polecam mimo tych minusów jakich się doszukałam. Czytało się szybko i przyjemnie. Jeśli pominęło by się dwie sceny, całość otrzymała by ode mnie 7/10. Nie lubię przedłużających się opisów nic nie wnoszących do treści. Tu takie pojawiły się więc i ocena spada o jedną gwiazdkę. Szkoda. Jack i jego potwory mają coś w sobie. Może poznałam już gdzieś taką historię i dlatego nie zaskoczyła mnie niczym? Duży potencjał, niepotrzebna szczegółowość w ...dziwnych momentach. Zakończenie jak najbardziej na plus. Tak odrobinę wytrąca z równowagi. ;)
Wyobraźnia to potężna broń, tym bardziej w rękach dziecka. Chłopca, któremu nie straszne są potwory, a świeże powietrze i świat zza drzwiami. Jakie to potworności może stworzyć człowiek podanny presji? Takie których nie chcielibyśmy spotkać.
Narzekam i narzekam, ale muszę powiedzieć, że wkręciłam się w historię. Może po prostu przeczytajcie książkę " O chłopcu, który rysował potwory".

 "O chłopcu, który rysował potwory" - Keith Donohue
Wydawnictwo - Prószyński i S-ka
Liczba stron - 407
Data wydania - 14 marca 2019

Komentarze