"Licho nie śpi" - Kazimierz Kyrcz jr, Krzysztof Maciejewski i inni...(antologia)


Zagłębiam się w nieznane. Jadę tam, gdzie żyją lwy. Ubi leones.Tak dawniej nazywano zagadkowe, nieodkryte przestrzenie poza zasięgiem mapy. Gdzie ukrywały się linie, nazwy i piktogramy, a zaczynała gęsta biel kartki, żyły wyimaginowane potwory.
Dokładnie tak  czułam się podczas czytania "Licho nie śpi". Przypominało to podróż po krainie domysłów, niedowiedzeń i straszydeł uformowanych z cienia, gdzie logika bierze nogi za pas i ucieka z naszym dobrym znajomym, rozumem. 

Zacznijmy od tego, że przedstawiana książka jest antologią, zbiorem opowiadań, których motywem przewodnim jest mitologia słowiańska. Wierzenia pierwszych Słowian, panteon ich bogów oraz rzesze bóstw i stworów dostało swoją szanse na sukces i zaistnienie w gatunku horroru, poprzez stworzenie nowego nurtu i umiejscowieniu go na polskim rynku wydawniczym. Pierwsza taka próba miała miejsce w książce "Krew zapomnianych bogów" i okazała się strzałem w dziesiątkę. Swojej przygody niestety nie zaczęłam właśnie od tej pozycji z powodu ogromnej ceny jaką osiągnęła i jest dla mnie chwilowo niedostępna. "Słowiańskie koszmary" to część druga - czeka na przeczytanie i wiem, że będzie to nie lada przyjemność.
I tak - wiem, antologię słowiańskiej grozy zaczęłam poznawać od końca, a mianowicie od trzeciej części "Licho nie śpi". Wszystkiemu winna jest niedostępność tych książek - na swoje egzemplarze trochę się naczekałam. Poza tym odkryłam, że bardzo lubię czytać antologie. Już wcześniej o tym wiedziałam, ale teraz tylko utwierdziłam się w tym przekonaniu.

Po "Licho nie śpi" sięgnęłam ochoczo z racji tego, że  moje zainteresowanie mitologią słowiańską ostatnio wciąż rośnie. Zaczęło się od prezentu -"Bestiariusza słowiańskiego"- który niejednokrotnie namiętnie kartkowałam starając się zapamiętać wszystkie nazwy dziwnych stworzeń nękających naszych przodków. Nawet miałam ochotę napisać opowiadanie gdzie motywem przewodnim będą tajemnicze lasy wypełnione demonami. Dobrze, że tego nie zrobiłam, bo sprofanowałabym gatunek.;)  Jeszcze lepiej, że zrobili to inni, znakomici pisarze, prześcigając się pomysłowością, kunsztem języka i mnogością występujących stworzeń mocno zakorzenionych w wierzeniach przodków. Poznałam ciekawą tradycję związaną z obcinaniem narządów płciowych niewiernym kobietom, czy zakopywaniem zwłok osób oskarżanych o bycie strzygą. Wiem, że po sześciu córkach powinien urodzić się syn, a żerca to nie dziwna nazwa pokarmu, tylko osoba bardzo ważna dla kultury pierwszych Słowian. Jedno z powiedzeń na dobre zakorzeniło się w moim prywatnym zbiorze porzekadeł:
"(...)nosimy krzyże na piersiach, a diabły na plecach(...)"
Życiowe, nieprawdaż?
"Licho nie śpi" zawiera w sobie 19 klimatycznych opowiadań. Ich motywem przewodnim jest głęboki las, będący praktycznie żywą istotą. Silne związanie Słowian z naturą przejawia się w każdej historii, potęgując nierealne zawieszenie w czasie. Język, postępowanie ludzi czy ich rytualne obrządki płyną gdzieś pobocznym nurtem doznań a w świetle pozostaje rdzeń - mityczna istota jakby żywcem wyjęta z pierwotnego koszmaru. W jednym z lepszych opowiadań zbioru -"Nielichej polisie" Kamila Gołdowskiego - poznałam chuderlawego cyklopa, inaczej też zwanego Lichem. Spotkanie to nie niosło ze sobą szczęścia. Paraliżu sennego jakiego doznałam w "Efekcie ćmy" Daniela H. Jaśko nie zapomnę na długo. Sam zamysł autora, plastyczność obrazu i te cholerne ćmy prześladują mnie za każdym razem jak wchodzę do okrytego mrokiem pomieszczenia. Orgazm skóry - określenie występujące w opowiadaniu "Główszczyzna" odnoszące się do gęsiej skórki pojawiającej się na skórze po ujrzeniu czegoś naprawdę wspaniałego  - u mnie czyniło rzecz zupełnie odwrotną,  po przeczytaniu " Efektu ćmy"  rozcierałam ręce, by pozbyć się takiego orgazmu. ;) Godną uwagi jest też historia spisana przez Agnieszką Biskup "Maria". To z niej właśnie zaczerpnęłam początkowy cytat, a opowiadanie przypominało patrzenie na stroboskop - po wszystkim zbierało mi się na wymioty. "Siódma córka" Piotra Kulpy tak naprawdę pokazuję siłę matczynej miłości, a "Płacz" Anny Musiałowicz potwierdza tezę, że nie powinno się zadzierać z kobietami, również tymi posiadającymi nadnaturalne moce. Oba opowiadania pozostawiły we mnie niezatarte wrażenia! No i "Stacja" Mariusza Orzełka Wojteczeka. Nie wiedziałam, że Marzanna wiedzie tak ciężki żywot i obiecuję, że już nigdy nie będę przyglądać się jej topieniu.
Reszta opowiadań zawartych w zbiorze również podobała mi się, jednak nie tak bardzo by rozpisywać się o nich. Poziom historii utrzymywał się na podobnym, nieco męczącym poziomie, niepowodującym palpitacji serca. Takie dobre 3+ na sprawdzianie.

"Licho nie śpi" zawiera w sobie także wiersze. Tak -  pięć wspaniałych, osobliwych i nieco eterycznych wierszy Wojciecha Mytnika. (Zaznaczam, że ostatni wiersz przeczytałam w liceum!) Pozwoliłam porwać swego ducha w dziki pląs, poczuć zew i usłyszeć pierwotny głos prastarej puszczy. Wiersze bardzo przypadły mi do gustu. Były taką rusałką siedzącą na brzegu jeziora i słodko nęcącą, by odpocząć obok nich w wodzie. Chyba Leszy czuwał nade mną , że nie utonęłam w tej mitycznej toni.

Głównym uczuciem jakie towarzyszyło mi podczas czytania nie był strach, chociaż w niektórych opowiadaniach koszmary jakie nękały bohaterów jeżyły włos na głowie. Wypełniało mnie takie dziecięce oczekiwanie na rozwój wydarzeń, coś w stylu czy dostanę lizaka czy nie, a tym lizakiem miał być stwór z mitologii Słowian. Rozczarowanie dosięgło mnie parę razy, ale gorycz przeważnie równoważył niecodzienny bieg wydarzeń, czy użycie przez autora gwary charakterystycznej dla ludzi z tamtego okresu. Trochę to pokrętne...ale chyba wiadomo o co chodzi. ;)
Marzyłam o takim zbiorze i kurczę dostałam go. Chciałam zobaczyć strzygę w akcji, stanąć oko w oko z Lichem, poznać Welesa bądź inne bóstwo z panteonu, wczuć się w klimat jaki mógł wtedy panować. Przekonać, że las za pomocą swoim sług potrafi przywrócić naturalny porządek...
Dla mnie "Licho nie śpi" to taki strzał w środek tarczy - bullseye. ;)
Pytanie tylko czy pierwsza i druga część równie mocno przywiążą mnie do siebie, ale taką mam nadzieję.

 Z bardziej przyziemnych rzeczy, okładka ocenianej antologii jest bardzo pomysłowa. Litery stylizowane na runy, dziwna humanoidalna istota wyłaniająca się z jeziora i te oczy skalane czystym złem - jeśli nie oceniasz po okładce to i tak zaczniesz. Mi osobiście okładka wpadła w 'oko' już po pierwszym zerknięciu na nią. No i twarda oprawa, powinna być nieodłączną częścią dla takich zbiorów. "Słowiańskie koszmary" mają miękką okładkę i już teraz denerwują mnie pojawiające się rysy, a jeszcze nie zaczęłam jej czytać.
Małym minusem w "Licho nie śpi" jest brak notek biograficznych autorów opowiadań. W niektórych antologiach na końcu książki pojawia się taki to spis, ułatwiający pracę podczas pisania opinii, ale też pozwalający szybko skojarzyć daną osobę z jakimś innym, może bardziej znanym dziełem. Googlowanie co chwilę jest uciążliwe.

Jeśli miałabym komuś polecić antologie, to przede wszystkim musi być to osoba nieco obeznana w temacie  mitologii słowiańskiej. Inaczej nie zrozumie nic z prezentowanych historii. :) No prawie nic, ale najważniejszy sens umknie niepotrzebnie. "Licho nie śpi" to przecież zbiór opowiadań grozy z elementami folkloru i wierzeń prasłowian więc fani takich połączeń podskoczą z radości i chętnie sięgnął po książkę.

I polecę szaleńczo hen, na zatracenie, 
Obłąkany, spętany zmierzchu łańcuchami,
Wadząc ostrym kopytem o czubki sosnowe,
Zatańcuję, zaśpiewam w rozpaczy z wiłami, 
A noc skroń mi koroną gwiazd ozdobi cichą.
"Tyś jest król, tyś jest sługa, tyś leśne jest licho."*

Gorąco polecam. Jeśli jesteś człowiekiem, który widząc podejrzany cień w lesie myśli, że to Leszy - książka jest stworzona dla ciebie.

*Wojciech Mytnik "Licho" str.13

Komentarze

  1. Bestiariusz Słowiański? To mnie bardzo zaciekawiło... można więcej info? Gdzie kupić i czy idzie w ogóle? Dziś w łapki dostałam Słowiańskie Koszmary i po tej recenzji zacierać rączki ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Bestiariusz słowiański" jakiś czas temu recenzowałam na blogu. 😋 Czytało mi się bardzo dobrze, zajęło to dwa wieczory, ale tylko dla tego, że starałam sie spamiętać jak najwięcej nazw pojawiających się tam mitycznych stworzeń.😃 Książka jest pięknie wydana, z mnóstwem ilustracji i w twardej oprawie. To taki szczegółowy zbiór basniowych istot i związanych z nimi wierzeń. Jeśli lubisz mitologie słowiańską to na pewno Ci się spodoba. 😉 Ja posiadam obie części w jednej i taką też polecam.😊
      Podrzucam link do mojej recenzji: 😎https://atramentowypodroznik.blogspot.com/2018/05/bestiariusz-sowianski-witold-vargas.html
      A ksiazke można zakupić już w prawie każdym sklepie internetowym.🙂

      Usuń

Prześlij komentarz