Ziemia osamotniona - Daniel Arenson

PREMIERA 6 CZERWCA

Przed pięćdziesięcioma laty Ziemię zaatakowała wrogo nastawiona cywilizacja. Doszło do walk w wyniku których większość ludzkości zginęła, a wiele miast przestało istnieć. Marco Emery urodził się w środku tej wojny. Chłopak stał się świadkiem ataku kosmitów i śmierci matki. To tragiczne wydarzenie wpłynie na dalsze życie bohatera i staje się dźwignią podczas podejmowania decyzji o jego dalszym losie. Marco chce być bibliotekarzem, ożenić się, kochać i być kochanym przez Kemi, jednak świat nie potrzebuje kolejnego artysty. Potrzebuje  żołnierza, jednego z wielu milionów, by móc odpierać ataki wijców, wyjątkowo obrzydliwych i niebezpiecznych kosmitów. Marco porzuca znane i lubiane środowisko, by z siostrą Abby, rozpocząć szkolenie na żołnierza SOL - Sił Obronnych Ludzkości. Na pięć lat - tyle trwa obowiązkowa służba wojskowa - wszystko to co do tej pory znał i kochał przestaje istnieć. "Jedyne co się liczyło, to insygnia na rękawach albo ramionach. Tylko tyle. To kim jesteś i jaką masz wartość zależało od szewronów albo belek.".
Świat chłopaka i wielu innych kurczy się diametralnie i nie pozostaje nic innego jak walka i ćwiczenia. Podczas szkolenia bohater poznaje wielu ciekawych ludzi - Lailani, Elvisa, Bestię czy Jaskiniowca. Zawiera nowe znajomości przeradzające się w trwalsze niż śmierć przyjaźnie. Okazuję się, że piekło jest w stanie zamarznąć  jeśli ma się przy sobie odpowiednich ludzi. Najlepiej szajbusów. "Wariaci to najlepsi żołnierze. Czymże byłaby wojna bez szaleństwa?"
I właśnie cały ten obłęd nakręca fabułę. "Ziemia osamotniona" to nieprzyzwoicie ciekawa książka. Walka z kosmitami już sama w sobie zapowiada nie lada rozrywkę, a pokręceni bohaterowie podbijają stawkę. Nic co jest idealne nie jest ciekawe, więc im więcej "brudu" na bohaterach, tym my jesteśmy bardziej usatysfakcjonowani. Czytałam tak szybko, że zanim obejrzałam się zabrakło mi dalszych kartek w książce.
Temat inwazji na naszą planetę jest często obracany i przerabiany przez autorów, tworząc niezliczone scenariusze. Pan Daniel Arenson stworzył jeszcze jeden dodając do niego ciekawą wizję spopielonego świata, który odradza się z popiołów niczym feniks, by walczyć z obcą nacją na własnych warunkach. Wijce autora przyprawiły mnie o gęsią skórkę i sama chciałam chwycić za bagnet by móc je zabijać.
Otrzymując "Ziemię osamotnioną" od Wydawnictwa NieZwykłego nie wiedziałam czego się spodziewać. Dostałam ładnie wydaną książkę, wyśmienicie dopracowaną, z wygodną, dużą czcionką. Co najważniejsze, nie musiałam męczyć się z trudnym i dziwnym technicznym nazewnictwem typowym dla gatunku  SF. Literki płynęły niczym mleczna droga przed oczami na nocnym niebie. ;)
Każdy bohater książki, a jest ich naprawdę dużo,  dostaje własną historię, i przyznam, że nie raz zamgliły się me  oczy ze wzruszenia. Brak tu pustych laleczek robiących za scenerię dla głównego bohatera, odniosłam wrażenie, że każdy jest tak samo istotny dla historii. W tak przytłaczającym położeniu, jakim jest inwazja z kosmosu, znalazło się miejsce na śmiech i radość. O dziwo uśmiałam się przednio czytając niektóre dialogi.:)
Za granicą wydano dziewięć części składających się na cykl "Wschód Ziemi. " Mam głęboką nadzieję, że w Polsce Wydawnictwo wyda je wszystkie.

Książka dla wszystkich żołnierzy zaprawionych w literackim boju.
Dla walczących z kosmitami na co dzień.
Dla przepełnionych nadzieją, bo ona umiera ostatnia.
Dla tych wszystkich, którzy lubią zabijać wyimaginowanych najeźdźców z kosmosu.
Dla zastanawiających się jak wiele innych światów płynie wokół naszego w tym niezbadanym gwiezdnym pyle.

Za możliwość przeczytania "Ziemi osamotnionej" dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

Komentarze

  1. Czyta się to faktycznie lekko, ale jednak: wiele się w tym pierwszym tomie nie dzieje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieje, że w drugim tomie akcja posunie się trochę mocniej do przodu i będzie więcej walki z obcymi. Ale ogólnie pierwsza część na plus, dobre rozpoczęcie serii :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz